Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Przemytnicy

Przemytnicy

Autor: Piotr Serafin

W okolicach Lublińca, od zawsze oprócz legalnego handlu towarami kwitł przemyt. Zmieniały się tylko granice, towary, szlaki przemytnicze, ludzie i intensywność tego procederu. Za „czasów Kongresówki”, gdy granica znajdowała się na Liswarcie i przebiegała dalej przez Herby oraz w pobliżu Woźnik, z Prus do Rosji szmuglowano alkohol, który po roku 1885 w Rosji był pięciokrotnie droższy niż w Prusach.

 
Granica w okolicy Woźnik.

Prócz alkoholu, przemycano też artykuły gospodarstwa domowego, materiały, ubrania i narzędzia rolnicze.Z kolei na teren Śląska sprowadzano głównie konie, bydło, gęsi, owce i świnie, a także mąkę, cukier i mięso. Po zakończeniu I Wojny Światowej, a przed całkowitą kasacją tego fragmentu granicy w 1922 r. z terenu pruskiego jeszcze Śląska do Polski przemycano głównie cukier i towary spożywcze, a z Polski na Śląsk – broń i materiały wybuchowe dla potrzeb przygotowywanych powstań.

Kryzys lat 30-tych, bezrobocie oraz różnice majątkowe po obu stronach granicy spowodowały jeszcze większy wzrost przemytu. Las dochodzący do samej linii granicznej, sporo dogodnych, samotnych zagród, pustkowia z jednym gospodarzem i mniejszą obawą przed ciekawskim sąsiadem sprawiały, że pewne fragmenty linii granicznej znakomicie nadawały się do nielegalnego jej przekraczania. Najczęściej powtarzany schemat przechodzenia przez zieloną granicę wyglądał następująco: zawodowy przemytnik organizował grupę, informował o miejscu i godzinie zbiórki.

Z przemytniczej przechowalni, którą najczęściej była czyjaś stodoła lub szopa zabierano towar (w plecakach lub workach). Grupa wysyłała do przodu szpicę, to znaczy jednego, dwóch ludzi przeważnie bez ładunku, którzy mieli sygnalizować ewentualne pojawienie się służby granicznej. Po kilkukilometrowej trasie grupa docierała do przechowalni po drugiej stronie. Zostawiała tam swój ładunek i zabierała towar w drogę powrotną, by jeszcze tej samej nocy znaleźć się u siebie.


Granica w Herbach

Jeżeli przemytnicy otrzymywali sygnał, że na granicy coś jest nie po ich myśli, przeczekiwali niebezpieczeństwo w ukryciu, czyli zwykle w stodole albo po prostu w lesie. Ci bardziej zdeterminowani mieli broń i nie wahali się jej użyć. Przypadków wymiany ognia, również z ofiarami śmiertelnymi było sporo. Takie nastawienie przemytników sprawiało, że Straż Graniczna, zarówno polska jak i niemiecka, coraz częściej posługiwała się bronią w stosunku do ludzi przemieszczających się blisko granicy, którzy nie zawsze należeli do grup przemytniczych.

Przykładem może być zdarzenie, które miało miejsce 11 sierpnia 1933 roku, kiedy to funkcjonariusz Grenzschutzu postrzelił śmiertelnie Andrzeja Ciocha, który podszedł od polskiej strony do Liswarty i chciał się wykąpać. W okolicach samego miasta Lublińca do szmuglowania towarów wykorzystywano też linię kolejową. Z pociągu tranzytowego tuż po przekroczeniu granicy po prostu wyrzucano towary, które inni członkowie grupy przechwytywali i magazynowali, a następnie rozprowadzali z dużym zyskiem.

Szmuglowaniem nie zajmowali się tylko „zawodowcy”. Znane są przypadki złapanych na gorącym uczynku przedstawicieli różnych „uczciwych zawodów”. Do towarów, które wtedy cieszyły się największym wzięciem należy zaliczyć przede wszystkim artykuły monopolowe, głównie spirytus skażony, nieoczyszczony, tzw. brandka lub bryndka, które przez granicę przenoszono najczęściej w specjalnie spreparowanych świńskich pęcherzach moczowych!!! Ponadto były to artykuły spożywcze: mięso, jaja, jagody leśne, łubin, magii, drożdże czy owoce południowe.

Popularny był przemyt eteru, który pito bądź też wąchano, a przez Lubliniec trafiał głównie do Częstochowy bądź Wielunia. Notowano też przypadki przemycania między innymi wyrobów metalowych, takich jak noże, części rowerowe, a czasem i całe rowery oraz wiele mniejszych przedmiotów, do których można zaliczyć zapalniczki, kamienie zapałowe czy choćby harmonijki ustne. Zawodowi przemytnicy trudnili się również przerzucaniem ludzi przez „zieloną” granicę. Usługa taka była warta w drugiej połowie lat trzydziestych od 5 do 25 złotych od osoby.

Na podstawie:
Komisariat Lubliniec w systemie ochrony granicy polsko-niemieckiej w okresie II Rzeczypospolitej - Dariusz Janiszewski
„Lubliniec, 750 lat historii miasta i mieszkańców” – O. Kniejski, M. Żymierski, S. Ziółek, M. Berbesz
https://www.facebook.com/kamienicapolska.okolice
https://fotopolska.eu
https://www.slaskie.travel/