Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Obóz pracy przymusowej w Kochanowicach

W latach 1940-1943 w Kochanowicach (Kochanowitz) na 3 hektarowym polu (należącym do pana Florentego Cierpioła) po drugiej stronie dworca kolejowego mieścił się Obóz Pracy Przymusowej dla Żydów - Zwangsarbeitslager für Juden(wybudowany ich rękoma).



Teren po byłym Obozie Pracy Przymusowej w Kochanowicach - lata 70-te




Teren po byłym Obozie Pracy Przymusowej w Kochanowicach - współczesne

Obóz był otoczony wysokim 3 metrowym wykonanym z drutu kolczastego płotem. Wewnątrz postawiono około 16 baraków wykonanych z drewnianych płyt, o betonowych podłogach. Jeden z budynków był cały betonowy - mieściła się w nim prawdopodobnie kuchnia. Na terenie obozu, w części baraków, znajdowała się pralnia, ustępy, mieszkania dla strażników (tych było około 30). Obóz pozbawiony elektryczności. Dowództwo obozu sprawowało SS.

W obozie przebywali Żydzi z Europy Zachodniej, często tacy, którzy w latach 30-tych tam wyemigrowali z Polski(wśród więźniów byli także Żydzi przywożeni z Generalnej Guberni). Obóz liczył od 300 do 500 osób.

Więźniowie pracowali głównie przy dobudowie drugiego toru na odcinku Lubliniec-Częstochowa, ze zmianą przebiegu torów w okolicy Lublińca i Lisowa dla niemieckiej firmy pochodzącej z Dortmundu - Hanebeck.


Na planie pod numerem 2 - zaznaczony wylot dawnej trasy na Częstochowę
(obecnie jest to ulica Niegolewskich oraz jej przedłużenie)
Pod numerem 1 - zaznaczony nowy wlot do stacji Lubliniec od strony Częstochowy,
prace rozpoczęte zostały przez więźniów Obozu Pracy w Kochanowicach,
zaś zakończone dopiero w latach 50-tych

Mężczyźni - budowali nasypy pod tory kolejowe, budowali mosty i oczyszczali piasek. Pracowali przy wyładunku i załadunku wagonów. Kobiety zaś pracowały w kuchni i w magazynach. W 1942r. obóz przejęła organizacja Schmelt.

Jest możliwe, że główny celem obozu - było wybudowanie w zalesionej części Kochanowic, sąsiadującej z Harbutłowicami - Wojskowej Składnicy Amunicji (Heeresmunitionsanstalt) dla Wehrkreis VIII Breslau, bowiem bocznica odchodząca ze stacji kolejowej w Kochanowicach - ciągnęła się w głąb lasy na ponad 4 kilometry. Być może pozostałością po tej składnicy jest schron - piwnica na amunicję.


Piwnica/schron - lata 70-te

 Piwnica/schron - widok z 2010r.

Przy ulicy Dworcowej znajduje się budynek, w którym wg. mieszkańców mieściła się administracja obozu, oraz powstającego Składu, a w drugiej części budynku znajdowało się mieszkanie komendanta obozu lub głównego administratora budowy. W piwnicy znajdował się schron przeciwlotniczy.


Dom przy ulicy Dworcowej 
- być może był to budynek administracyjny obozu i budowy

Obóz został opuszczony przez więźniów na przełomie czerwca i lipca 1943r. Jest całkiem prawdopodobne, że obóz został zlikwidowany, bowiem przygotowania do położenia torów do magazynów mających powstać w lesie zostały zakończone. Dalsze prace być może miały zostać wykonane przez wykwalifikowanych pracowników, jednak ze względu na sytuację na froncie nigdy do tego nie doszło.

Zdjęcie lotnicze z 1945r. terenu wokół stacji kolejowej,
wyraźnie widać na nim bocznicę kolejową

Po rozbiórce obozu, która miała miejsce w 1943 lub w 1944r. pozostał tylko nasyp kolejowy i szosa do niego prowadząca, zaś w samym obozie - betonowym budynek, fundamenty kilku baraków, zbiornik na wodę oraz budka dla strażników.


Zbiornik wodny - lata 70te

Pozostałości po barakach - lata 70te


Obozowa budka wartownicza - lata 70te

Do czasów dzisiejszych po obozie nie ma już prawie śladu. Po wojnie teren obozu został częściowo zalesiony, częściowo zamieniony na pole uprawne. W jednej jego części postawiono budynek mieszkalny, który jednak nigdy nie został zasiedlony.


Budynek mieszkalny na terenie byłego obozu, nie jest on jednak jego częścią,
został zbudowany w czasach późniejszych


Prawdopodobnie pozostałość po budce strażników obozu

Także nasyp kolejowy został rozkopany, gdyż przeszkadzał rolnikom w uprawie roli. To co z niego pozostało zarosło jeżynami, a znajduje się w pobliżu stacji kolejowej i w lesie zwanym "Siekierą".

Za to zachowała się do dzisiaj droga dojazdowa do obozu zwana "Żydowską Szosą". Obecnie łączy ona ulicę Lubliniecką z ulicą Dworcową. Jej pobocza po wojnie zostały osadzone topolami.



Droga dojazdowa do byłego obozu zwana "Żydowską Szosą"  - lata 70te


Droga dojazdowa do byłego obozu zwana "Żydowską Szosą" - współczesne

W lasku sąsiadującym z obozem mieścił się obozowy cmentarz. Prawdopodobnie znajdowało się na nim około 12 grobów. W 1947r. wszystkich pochowanych Żydów ekshumowano do zbiorowej mogiły, zaś w 1958r. mogiłę to ponownie ekshumowano - niestety na chwilę obecną nie znane jest miejsce ich ponownego pochówku. Być może miejscem tym jest częstochowski cmentarz żydowski, na którym znajduje się kilka grobów masowych z lat okupacji, lub jak wspominają mieszkańcy - ekshumowano Żydów, którzy zginęli w obozie do Izraela.


Jedna z mogił zbiorowych z okresu II wojny światowej
na terenie cmentarza żydowskiego w Częstochowie

Na chwilę obecną znane są nazwiska dwóch ofiar obozu, byli to: Karel Barbel (11.05.1900- 31.07.1943, deportowany z Holandii), oraz Jacques Jakub Landau(1917–14.05.1943, deportowany z Francji)

Zachowało się kilka wspomnień i relacji więźniów, którzy przeżyli wojnę, a byli więźniami tego obozu.

Wspomnienie belgijskiego Żyda - Kurta Josepha Feigenbauma (deportowanego do Kochanowic z obozu w Paryżu).

6 września 1942 r. Żydów z obozu w Paryżu (wraz z Kurtem Feingebaumem) wpakowano do zapieczętowanego pociągu, bez żadnych urządzeń sanitarnych. Po pięciu dniach pociąg się zatrzymał, w Kochanowicach, gdzie tuż przy granicy Rzeszy z Gubernią mieścił się mały obóz. Feigenbauma wraz z grupą około 300 młodych, wygłodzonych i odwodnionych, mężczyzn wysadzono tutaj.  Kurt przebywał w obozie kochanowickim przez dziesięć miesięcy, znosząc chłostę, bicie i głód. Zmuszano go do wykonywania różnego rodzaju ciężkich robót, m.in. kopania rowów, naprawy torów kolejowych i przenoszenia worków z cementem z jednej części obozu do drugiej. Z Kochanowic jego grupa została wysłana do obozu pracy w Borsigwerk, do układania podłóg kolejowych.


Kurt Feigenbaum w obozie w Saint Cyprien we Francji w 1940r.

Wspomnienie Paula Landau polskiego Żyda (urodził się w Warszawie), który wraz z rodziną w 1926r. wyemigrował do Francji do Paryża. W sierpniu 1942r. wraz z bratem Jacquesem został wywieziony do obozu w pracy w Eichtal (Dąbrówce Górnej) gdzie pracował przy budowanej autostradzie Wrocław – Katowice. Następnie, po dwóch tygodniach obaj zostali przewiezieni do obozu w Kochanowicach.

Jacques Landau - po lewej i jego brat Paul, po prawej, w Nicei w styczniu 1942r.

W Eichtal Paul i Jacques przez dwa tygodnie pracowali przy autostradzie, po czym zostali przeniesieni do Kochanowitz, do obozu pracy przymusowej na Górnym Śląsku, należącego do niemieckich kolei. Paul wspomina, że ​​był bity za „sabotowanie”, gdy przerzucał łopatą piasek w niewłaściwy sposób. Po trzech miesiącach niezwykle ciężkiej pracy Paul ledwo mógł chodzić. Po całym dniu pracy na kolei więźniowie musieli pracować przy budowie obozu, w którym nie było prądu i wszystko trzeba było robić po ciemku. „Istnieje coś więcej niż cierpienie fizyczne” — mówi Paul o życiu obozowym. Opisuje ból kłótni z innymi, w tym z własnym bratem, o kromkę chleba, łyżkę zupy lub o to, kto w środku nocy musiał opróżnić wiadro na mocz. Jego brat Jacques, który powiedział Paulowi: „I co z tego, jesteśmy silni. Więc pracujemy. Pracujemy do końca wojny”, zachorował na zapalenie płuc i zmarł 14 maja 1943 roku. Został pochowany bez trumny. W czerwcu 1943r. obóz został ewakuowany, a więźniowie zostali przewiezieni do Borsigwerk.

Paulowi udało się przeżyć wojnę. Na początku 1947 roku Paul przyjechał do Polski wraz z grupą Francuzów, którzy odwiedzali Auschwitz. W Częstochowie wynajął tłumacza i z nim udał się do Kochanowic w poszukiwaniu grobu brata. Ostatecznie Paulowi udało się znaleźć groby jedenastu osób, a milicja zgodziła się na ich ogrodzenie. W czerwcu 1947r. Paul wraz z siostrą Rachel ponownie przyjechali do Kochanowic, by odpowiednio pochować brata. Niestety okazało się, że Żydzi zostali ekshumowani i pogrzebani w zbiorowej mogile. Paul wydobył z tego grobu jedną kość, włożył do trumny i pochował na cmentarzu żydowskim w Częstochowie.

 
Macewa Jacquesa Landau (1917-1943), ofiary Obozu Pracy dla Żydów w Kochanowicach
na cmentarzu żydowskim w Częstochowie

Wspomnienia Maurica Szmidta, który wyemigrował w 1928r. z Rawy Mazowieckiej z Polski do Belgii, gdzie mieszkał w Antwerpii, a następnie od 1940r. w Paryżu. W sierpniu 1942r. znajdował się w pociągu, który zmierzał do Oświęcimia. Jednak Maurice do niego nie dotarł. Został przewieziony do obozu pracy przymusowej w Johannsdorf (Jaśkowicach), który podobnie jak obóz w Dąbrówce Górnej powstał wzdłuż budowanej z Wrocławia do Katowic - autostrady. Obozy te nazywano Reichsautobahnlager. Kolejnym obozem, do którego trafił był obóz w Kochanowicach.

"Obóz w Kochanowicach. Pusty obóz bez umywalek z gliniastą ziemią zamienioną w błoto. Pamiętam jak pierwszego dnia wbiegliśmy do baraku by zająć łóżko. Zaraz po nas wszedł jednak inny Żyd, prosząc nas byśmy wyszli, bo ten barak będzie zajęty przez niego i jego przyjaciół. Znałem go z widzenia. Cała nasza trójka opuściła barak i przeniosła się do tego z numerem 9. Kolejne dni przeznaczone były na organizację obozu: sprzątanie, ustawianie pomieszczeń, dzielenie się w grupach roboczych. 

Pewnego dnia przyjechała ciężarówka z trzynastoma żydowskimi kobietami. Wkrótce dowiadujemy się, że są to Polki, które są tu łapane i zabierane z niczym. Większość z tych kobiet jest młoda.

Za obozową kuchnię odpowiada Wahl, niemiecki Żyd, były handlarz bydła, który lubi kopać. Są też kapo: Alfred, Epstein, Schrablewski, Stessel, Laufer, Bartfeld, Lindner. Naszym lekarzem jest doktor Seidler, zaś sanitariuszem Skocki.

Nasz pierwszy dzień pracy przypada na Jom Kippur. Wielu zatrzymanych pości. Dla mnie racja, którą otrzymujemy, to post. Jacques, Emmanuel i ja jesteśmy w Brygadzie 4. Jesteśmy jedyną grupą, która do pracy idzie na piechotę, pozostali wyjeżdżają codziennie rano pociągiem "Judenexpress" do pracy, który jest na drodze do Częstochowy.

Wstajemy o czwartej rano i nie mamy wody do mycia, gdyż na cały obóz jest tylko jedna pompa. Gdy dostaniesz kubek z kawą to nią się myjesz: myjesz twarz, ręce, myjesz zęby, a jeżeli zostanie ci jeszcze trochę to możesz się napić. Zaraz po przebudzeniu ścielimy łóżka i muszą być one zaściałane równo. Do jedzenia dostajemy chleb (sto pięćdziesiąt gramów). Kucharz dzieli bochenek na sześć lub siedem osób, w zależności od swojego nastroju. Wreszcie, po apelu, idziemy do pracy. Na całej drodze palacze szukają niedopałków papierosów, które pasażerowie pociągu wyrzucają przez okno.

Naszym zadaniem jest załadunek i rozładunek wagonów. Praca jest trudna. Głównie dlatego, że większość z nas nigdy nie była robotnikami, ale handlarzami lub rzemieślnikami. Zaś tutaj trzeba trzymać łopatę, przeciągać szyny, wagony i to przez dwanaście godzin dziennie - będąc niedożywionym. Pracujemy także w soboty. Zwykle wtedy czeka nas praca na zapleczu i sprzątanie obozu.

Pewnego dnia do naszego obozu przyjeżdża nowy transport Żydów, jest to 50 osób z Arbeitslager Annaberg. Musimy znaleźć dla nich miejsce, co powoduje zmianę we wszystkich barakach. Teraz w obozie jest nas około 350. W naszym baraku mieszkają: Peter Dischel (Sturm), Nissan Levin, Herbert Hirschfeld (zastrzelony), Gert Hirsch(zagazowany), Max Lilienfeld(zaginiony), Max Ransenberg(zaginiony), Max Vielgut(zaginiony), Uli Bernhard, Hans Jaffè, Joseph Bohorodcaner (zaginiony), Emanuel Sigal(zaginiony), Jacques Bursztein, ja i kilku innych, których nazwisk zapomniałem.

Bycie chorym w obozie nie jest rzeczą łatwą  Nasz dobry doktor Seidler kłóci się każdego ranka z porządkowym o liczbę chorych, którzy muszą pozostać w obozie i niejednokrotnie uderzenie w policzek kończy dyskusję. Oczywiście ci, którzy cierpią na choroby wewnętrzne, są uważani za symulantów, zaś ci z mniej poważnymi obrażeniami mogą zostać w obozie."

Po likwidacji obozu Mauric zostaje przewieziony do obozu w Borsigwerk, a następnie Blechhammer. W styczniu 1945r. bierze udział w marszu śmierci do obozu Gross-Rosen i Buchenwaldu. Przeżył je. Wyjechał do Palestyny, gdzie zamieszkał.


Maurice Schmidt

Jednym z więźniów o którym wspomina Maurice - jest Peter Dischel, a właściwie to Peter Sturm, urodzony 24 sierpnia 1909r. we Wiedniu. W czasie wojny - więzień obozów w Buchenwaldzie, Dachau i Blechhammer. W Kochanowicach był - więźniem baraku dla "uprzywilejowanych" czyli tych, którzy pracowali tylko w obozie. Jako, że był on osobą o poglądach lewicowych (członkiem Komunistycznej Partii Austrii) stworzył w obozie, wśród młodych więźniów, społeczność na wzór komuny, która dzieliła się wszystkim tym co udało im się wypracować i zdobyć. Grupa ta tworzyła "elitę obozu". Po wojnie Peter Sturm był znanym i popularnym aktorem. Zagrał między innymi w filmie "Wyzwolenie", "Hotel Polanów i jego goście",  a także w "Nadzy wśród wilków", którego akcja rozgrywa się w obozie w Buchenwaldzie, gdzie działa konspiracyjna organizacja komunistyczna.


Peter Sturm - po lewej, jako August Rose, w filmie "Nadzy wśród wilków" z 1960r.

Wspomnienia Leona Zyguel urodzonego w Paryżu w 1927r. Aresztowany w łapance w lipcu 1942r. Wywieziony z Francji wraz z bratem i ojcem do obozu w Eichtal. Następnie trafił do Kochanowicach gdzie trafił wraz z bratem i ojcem.

Byliśmy więc z moim ojcem Maurycym, bratem w obozie na Górnym Śląsku zwanym Kochanowitz. Potem pewnego ranka zebrano nas na apel, gotowych do wyjścia z obozu. Nagle pojawił się szef SS z listą w ręku i powiedział: „Wszyscy więźniowie, których numer wymienię, staną z boku i zostaną skierowani do kurortu i wrócą do nas gdy wydobrzeją.” Wiedzieliśmy bardzo dobrze, że to nieprawda. Od kolegów, znaliśmy prawdę o obozie w Oświęcimiu. Wiedzieliśmy co się tam dzieje, że są tam komory gazowe i krematoria. Domyślaliśmy się, że ci którzy nie mogą już pracować, nie zasługują na jedzenie - tylko na śmierć.


Leon Zyguel

Wspomnienia Kurta Baumana urodzonego w 1921r. w Stuttgartcie w Niemczech. Przez 6 miesięcy przebywał w obozie w Kochanowicach.

"Moja grupa składała się z około 300 głównie młodych mężczyzn, którzy zostali wprowadzeni do małego obozu na Górnym Śląsku, blisko dawnej granicy niemiecko-polskiej. Dziś to Polska. W tym pierwszym obozie, zwanym Kochanowitz, spędziliśmy około sześciu miesięcy. W tym czasie, gdy tam przebywaliśmy nie było niewolniczej pracy, po prostu próbowali przygotować cię do tego, co przyszło później, fizycznie i psychicznie. Były niekończące się apele, co było jednym z najgorszych koszmarów, jakie można sobie wyobrazić. Pobyt w Kochanowicach, też ciągła praca. Kopanie rowów lub przenoszeniem worków z piaskiem lub cementem z jednego miejsca obozu do drugiego bez konkretnego powodu, a później przenoszenie ich z powrotem. Pod ścisłą strażą i biciem.

Po pracy godzinami stałeś na placu apelowym, podczas gdy esesmani liczyli do tyłu, do przodu i na boki. Dyrektorzy obozu, zarówno cywilni, jak i więźniowie, mieli ciągłe problemy z księgowością, ponieważ nierzadko kogoś brakowało. I mówię o zaginięciach i o tych, którzy podczas pobytu umierali z wycieńczenia, z chorób. Po apelu zwykle pędzono cię do baraków. Jedzenie zwykle składało się z jednej kromki chleba, małej wkładki syntetycznej margaryny i zupy, w której zwykle były tylko buraki i woda. Tam bardzo rzadko był ziemniak i nigdy nie było mięsa.

Oczywiście nasza kondycja fizyczna bardzo szybko się pogorszyła, staliśmy  się bardzo wychudzeni. Oczywiście pozbawiano nas wszystkich cywilnych ubrań. Ogolono cię od stóp do głów i rozdano ci więźniarskie ubrania, drelihy w paski, syntetyczne lub bawełniane, bez bielizny, rzadko skarpetki i drewniane buty. To był twój mundur.

Z obozu w Kochanowicach, który liczył zaledwie około 300 więźniów - zostaliśmy (w tej samej grupie w jakiej tu przybyliśmy) wysłani do innego obozu o nazwie Borsigwerk."

Jest możliwe, że obóz w Kochanowicach działał już od 1939r. wskazuje na to relacja Chaima Wajnrota urodzonego w Sosnowcu w 1925r., który w swoich wspomnieniach pisze, że zaraz po wybuchu wojny został deportowany do obozu pracy w Kochanowicach do pracy przy budowie autostrady. Przebywał tam do wiosny 1940 roku, kiedy to wraz z pozostałymi więźniami został przeniesiony do innego obozu pracy w celu kontynuowania budowy dróg. Być może jednak Chaim się myli i błędnie podaje Kochanowice, lub cel pobytu, gdyż więźniów żydowskich Niemcy zaczęli wykorzystywać do budowania autostrad dopiero w 1940r. Jednak nie jest niemożliwe, że pracował przy naprawie szkód w powiecie jakie powstały na wskutek działań wojennych.


Cheimek Wajnort (Harry Weinroth) w 1948r.

Na podstawie:
Maria Hoffman - "Między prawdą a legendą"
Meandry Historii
FotoPolska
Archiwum - Wiesław Paszkowski
http://www.deutschland-ein-denkmal.de
https://collections.ushmm.org/
Shards of Memory: Narratives of Holocaust Survival
Maurice Schmidt - Mémoire de déportation, écrits en mai-juin 1945
Tussenstation Cosel
Archiwum - Maria Hoffman
Archiwum - Marian Berbesz
Wikipedia
https://www.la-rainette.fr/pdf/20170113-hs-ancrage-carrefour-bd.pdf
https://entretiens.ina.fr/memoires-de-la-shoah/Zyguel/leon-zyguel
Współczesne zdjęcia wykonane przez panią Julię Krawczyk