Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Antonina Kawecka i Wojskowy Klub Piłkarski "Orzeł" w Lublińcu

W pierwszej połowie 1945r. w lublinieckich koszarach stacjonował złożony z 3 kompani i oddziałów pomocniczych I Batalion 7 Pułku Zapasowego Piechoty Ludowego Wojska Polskiego (sam Pułk powstał 5 sierpnia 1944r). Na bazie poborowych tego batalionu (gównie z Krakowa) w Lublińcu stworzono wojskową drużynę piłkarską "Orzeł", która "lała" drużyny piłkarskie z Częstochowy, bowiem tam mieściły się główne koszary Pułku. Zespół ten w latach 1945-1946 zajmował czołowe miejsca w rozgrywkach zespołów wojskowych. Jak wspomina ówczesny komendant lublinieckiej jednostki - Antoni Kłyk: na jego mecze przychodziło całe miasto. Zazdrośni o wyniki dowódcy 7 Pułku - przenieśli zespół do Częstochowy. W Lublińcu zorganizowano nowy - "Orzeł II". W kasynie żołnierskim wiosną 1945r. Batalion zorganizował zespół wokalno-muzyczny. W lublinieckim kasynie, debiutowała na powojennej "scenie" - Antonina Kawecka. Jedna z największych polskich śpiewaczek operowych (śpiewała najpierw w Operze Bytomskiej i a od 1947r. - Operze Poznańskiej), oraz pedagog Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu. Pułk został rozwiązany - 10 września 1945r.

Metalowe ogrodzenia na cmentarzu parafialnym

Ostatnio przeszukując archiwum - natknąłem się na pismo z 5 czerwca 1940r. z Kreisleitung Lublinitz, skierowane do Gminy Katolickiej w Lublińcu. Wiosna 1940r. to okres, gdy w Europie trwa niemiecka kampania francuska. Co zawiera pismo - otóż władze niemieckie informują, że do prowadzenia wojny potrzebują wszelkich zasobów żelaza - a... zauważają, że na lublinieckim cmentarzu znajduje się wiele grobów, które posiadają żelazne ogrodzenia - zupełnie niepotrzebne. W związku z tym donoszą iż ogrodzenia należy zlikwidować i zaoferować na sprzedaż do 1 sierpnia 1940r. Zaś jeżeli ktoś będzie niechętny - proszą o informację - kto od tego nakazu się wyłamuje. Jak widać na górnym zdjęciu (rodzinnym) nawet małe groby miały takie ogrodzenia. Z tyłu widać kolejne tym razem duże ogrodzenie tego rodzaju. Akcja musiała być skuteczna bowiem, dzisiaj na lublinieckim cmentarzu parafialnym zachowało się takich ogrodzeń bardzo niewiele - jeżeli nie nawet prawie wcale - na drugim zdjęciu grób, bezimienny, zdjęcie z lat 80 (być może właśnie jedyny, który posiada takie ogrodzenie pochodzące z czasów przed rozporządzeniem).

Rudzki Kokotek

Przeszukując zasoby internetu w poszukiwaniach kolejnych ciekawostek o naszej ziemi - znalazłem album ze starymi zdjęciami. Na jednym z nich znajdował się Tartak 'Sagewerk Kokottek" - gdy kliknąłem na opis - wyświetliła mi się informacja, że chodzi o nasz lubliniecki Kokotek. Coś mi nie pasowało, ale przecież innego Kokotka na świecie nie ma - pomyślałem i się oczywiście pomyliłem - bo chodziło o Kokotek w Rudzie Śląskiej (Rudzie), w której nie tylko znalazłem owy tartak (parowy - pracowało w nim około 120 osób), ale ulicę i staw i puszczę:) Dodam, że tartak należał w swoim czasie do Mikołaja hrabiego Ballestrema.

Ksiądz Konrad Wojciech

Kolejna znaleziona pamiątka I Komunii Świętej, tym razem wujka, Zygmunta Zbączyniaka i kolejny podpis, niezwykłego kapłana, który tego sakramentu wujkowi udzielał. Tym księdzem był Konrad Wojciech, urodzony w 1910r. w Miedźnej. Mimo problemów finansowych udało mu się skończyć gimnazjum i wstąpić do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. W 1934r. przyjął święcenia kapłańskie. Po czym posługiwał w Czerwionce, a następnie w Imielinie. W 1935r. został mianowany kapelanem imielińskich Hufców ZHP - żeńskiego i męskiego (w tym samym czasie kapelanem Hufca ZHP Lubliniec został ks. Jan Szymała). W 1937r. został przeniesiony do Lublińca, gdzie pełnił posługę do lata 1939r. Był katechetą, kierował zespołem wydającym „Tygodnik Parafii Lublinieckiej”. Opiekował się lublinieckim odziałem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej. Oprócz pracy duszpasterskiej, interesowały go studia filozoficzne. Był szczególnie zainteresowany filozofią Józefa Marii Hoene – Wrońskiego. W sierpniu 1939r. został skierowany do Szpitala św. Juliusza w Rybniku, gdzie był kapelanem. 16 września 1939r. został aresztowany przez Gestapo i więziony w Gliwicach. W kwietniu 1940 roku ponownie został aresztowany i więziony w Rybniku. Następnie trafił do KL Dachau, później do KL Buchenwald, gdzie pracował w kamieniołomach. Wreszcie po raz kolejny do KL Dachau, nr obozowy 21916 - gdzie zmarł z wycieńczenia 17 lub 18 października 1942r. Wiele wskazuje na to, że w KL Dachau przebywał w tym samym czasie co ks. Feliks Sołtysiak (opisałem go przy poprzedniej Pamiątce - dziadka) - jednak nie miał tyle szczęścia co on... Na grupowym zdjęciu ks. Konrad Wojciech siedzi drugi od prawej. Obok niego ksiądz Dwucet, a następnie ksiądz Lichota. Mimo, że chłopcy na zdjęciu ubrani są w mundury podobne do harcerskich - nie są nimi. To członkowie Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej (KSMM)

Ksiądz Feliks Sołtysiak

Wśród pamiątek po dziadku, Zenonie Zbączyniaku, znalazłem jego Pamiątkę Pierwszej Komunii Świętej z 1934r. - podpisaną przez ówczesnego wikarego parafii św. Mikołaja: ks. Feliksa Sołtysiaka. Feliks Sołtysiak urodził się urodził się 15.10.1902r. w Słomnie (Wielkopolska). 23 czerwca 1929r. przyjął święcenia kapłańskie w Katowicach. Nim trafił w 26 sierpnia 1933r. do Lublińca - pracował w Tychach i Katowicach Bogucicach. Będąc w Lublińcu - złożył pracę, a wraz z nią egzaminy proboszczowskie. Był katechetą szkolnym, między innymi w Publicznej Szkole Dokształcającej Zawodowej. Ksiądz Feliks był odpowiedzialny też za pierwsze numery „Tygodnika Parafii Lublinieckiej”. W 1936r. został przeniesiony do Ustronia (istnieje również informacja, że w 1935r. oddelegowany został do Siemianowic do parafii pw. św Antoniego). Zaś w 1937r. został administratorem - Parafii Wszystkich Świętych w Górkach Wielkich. 13 kwietnia 1940 został aresztowany przez Gestapo. Więziony w Sosnowcu(w byłej fabryce Schöena), następnie przewieziony do KL Dachau, skąd trafił do KL Gusen i znów do KL Dachau - nr. obozowy 22020 - z którego wyszedł dopiero po wyzwoleniu obozu w 1945r. przez amerykańskich żołnierzy. Nie wrócił do Polski - posługiwał we Francji (okolice Nancy) Polakom, którzy tam się osiedlili. W 1971 otrzymał funkcję dziekana dla Polonii na Wschodnią Francję. Do Polski wrócił po przejściu na emeryturę w 1978r. Zmarł 10 lutego 1981r. w Poznaniu. Został pochowany w Tarnowie Podgórnym.

Rudolf con Carnall autor pierwszej mapy geologicznej ziemi lublinieckiej

Wapiennikami na terenie ziemi lublinieckiej zainteresował się Goethe w 1792r. zaś pół wieku później - dokładną mapę geologiczną tych ziem oraz publikację dotyczącą skał wapiennych na tym terenie opracował śląski geolog i inżynier - Rudolf von Carnall urodzony 9 lutego 1804r. w Kłodzku. Student Akademii Górniczej w Berlinie w latach 1823-1824. Od 1825r. pracował w Tarnowskich Górach w Urzędzie Górniczym. Tam powstała jego pierwsza książka o pożarach w górnośląskich pokładach węgla. W 1839r. został mianowany górmistrzem i wznowił działalność Górnośląskiej Szkoły Górniczej w Tarnowskich Górach - którą kierował do 1844r. Wykładał na niej górnictwo i mineralogię. Od 1844r. z Otto Krugiem von Nidda wydawał pierwsze górnośląskie czasopismo geologiczno−górnicze: „Bergmannisches Taschenbuch”. W tym samym roku 1844 – ukazała się opracowana przez niego geognostyczna mapa Górnego Śląska (zawierająca tereny powiatu lublinieckiego). Carnall - prawdopodobnie już od 1825r. badał tereny ziemi lublinieckiej, gdyż w 1830r. ukazała się mapa opracowana przez niego a zatytułowana „Karte und Profile von dem Kalkstein – Gebirge des Lublinitzer Kreises in Ober Schlesien” (poświęcona pokładom wapienia na terenie powiatu lublinieckiego). Zaś w 1846r. rok po tym jak został przeniesiony do Wyższej Szkoły Górniczej w Bonn - Carnall wydał opracowanie: "Der Kalkstein des Lublinitzer Kreises". W 1848r. Carnall założył Niemieckie Towarzystwo Geologiczne. W 1855r. powrócił na Śląsk jako starosta górniczy i dyrektor Wyższego Urzędu Górniczego we Wrocławiu. Rudolf von Carnall był bardzo aktywnym człowiekiem poza pracą w Wyższym Urzędzie Górniczym - przewodniczył Sekcji Mineralogii i Geologii Śląskiego Towarzystwa Kultury Ojczystej. Założył i przewodniczył Śląskiemu Towarzystwu Górnictwa i Hutnictwa. Zmarł 17 listopada 1874 roku we Wrocławiu. Na jego cześć w 1856r. Heinrich Rose nazwał odkryty przez siebie minerał - karnalitem. Z ziemią lubliniecką łączy Rudolfa von Carnalla także jego małżonka z którą ożenił się w 1831r. a była nią pochodząca z Dzielnej - Emilia von Büttner.

Śląska podróż J.W. Goethego

26 lipca 1790r. w podróż po Śląsku wybrał się pisarz, poeta - a wówczas także zarządca na dworze księcia sasko-weimarskiego Karola Augusta - Johann Wolfgang Goethe. 3 września 1790r. rozpoczął się ostatni odcinek podróży po Śląsku - tym razem tym najbardziej uprzemysłowionym - Górnym. Goethe tą wycieczkę odbył w towarzystwie samego księcia Karola Augusta, hrabiego Friedricha Wilhelma von Reden oraz hrabiego Filipa Collony. Pierwszy etap tej podróży zakończył się jeszcze tego samego dnia w zamku w Toszku, gdzie świętowano 33 urodziny księcia. Następnie poeta wraz towarzyszami podróży odwiedził Tarnowskie Góry, gdzie zapoznał się z pierwszą na kontynencie maszyną parową oraz praca gwarków. 5 września trzy powozy ruszyły w kierunku Krakowa, gdzie podróżnicy przebywali do 8 września, odwiedzając między innymi kopalnię soli w Wieliczce. Z Krakowa musieli wyruszyć wczesnym rankiem 8 września gdyż już około południa byli w Częstochowie. Następnie odbyli krótki spacer po Jurze w okolicach Olsztyna.
Popołudniem 8 września 1790r. Goethe opuścił Częstochowę i wyruszył w drogę powrotną do Wrocławia do którego dotarł wraz z towarzyszami podróży pod wieczór 10 września. Co prawda podczas tej podróży poeta nie zatrzymał się w Lublińcu, jednak wszystko wskazuje, że mógł przez miasto przejeżdżać. Zatrzymał się za to w jego okolicach, gdzie z inicjatywy hrabiego von Reden postawiono piece do wypalania skał wapiennych - Wapienniki (niestety nie udało mi się znaleźć ich lokalizacji - być może były to takie wapienniki jak w okolicach Lubszy, - na zdjęciu). Podobne piece oglądał następnie Goethe w okolicach Olesna. Tam też przyglądał się ich rozpalaniu. Lublinieckie wapienniki uznał za zbyt małe by przynosiły zysk, zaś o oleskich wyrażał się pozytywnie ze względu na oszczędność podczas procesu wypału. Być może podróż tego dnia - 8 września zakończono w Kolonowskich, gdzie hrabia Collona mógł pochwalić się nowym piecem fryszerskim. 9 września minął podróżnikom na zwiedzaniu - hut w Zawadzkiem i Ozimku i Kuźnicy Kluczborskiej. Ostatnim punktem podróży przed przybyciem do Wrocławia był Namysłów i Oleśnica.

Anton Magnus Schoenawa

Na cmentarzu w Kuźni Raciborskiej znajduje się grób - Antona Magnusa Schoenawy, który urodził się 15 marca 1810r. w Koszęcinie. Jego dziadkiem był hrabia Johann Nepomuk von Sobeck and Kornitz. Nim w wieku 33 lat hrabia Johann Nepomuk zmarł – zdążył się dwukrotnie się ożenić. Z drugiego małżeństwa – z kobietą z niższego stanu, urodził się mu w 1780r. syn Anton. Niestety w tym samym roku Johann zmarł zostawiając żonę z małym synkiem. Matka Antona wyszła ponownie za mąż za wdowca Franza Schoenawę, który adoptował młodego Antona i dał mu swoje nazwisko. Anton Schoenawa w 1805r. ożenił się z Wilhelminą Wehler. Nie wiadomo kiedy Schoenawowie przeprowadzili się w okolice Koszęcina i dlaczego?. Pewne jest, że ich syn Anton Magnus urodził się 5 lat później w 1810r. właśnie w Koszęcinie. Jak podaje Bernard Szczech i Edward Goszyk – ojciec Magnusa, Anton pracował jako urzędnik w dobrach lubszeckich. Anton Magnus mając kilkanaście lat został sierotą, gdyż rodzice wcześnie zmarli. Magnusa oddano na wychowanie mistrzowi budowlanemu i radcy hutniczemu, mieszkającym w Rudach – Degenhardtowi. Młodego Anton Magnusa wysłano na naukę do szkoly w Gnadenfeld (obecnie Pawłowiczki), którą prowadzili bracia morawscy (herrnutrzy). Następnie studiował hutnictwo. Swoje umiejętności handlowe i znajomość zagadnień technologicznych doskonalił w służbie księcia raciborskiego - Wiktora Amadeusza von Hessen-Rothenburga. Około 1840r. Schoenawa został mianowany zarządcą książęcych zakładów w Rudach Raciborskich. 5 lat później założył własną Hutę nadając jej nazwę – Hoffnungshutte „Huta Nadzieja”. Huta kierowana przez niego posiadała własna bocznicę kolejową, była nowoczesnym zakładem. By była także bardziej opłacalnym – zastąpiono używany do tej pory węgiel drzewny - kamiennym. W 1847r. Schoenawa ożenił się z żenił się z Marią Wilheminą Schultze, z którą miał dwanaścioro dzieci. W kolejnych latach Anton Magnus Schoenawa rozbudowywał swój zakład o walcownię, w której produkowano żelazo sztabkowe, szyny kopalniane czy osie wagonowe, a następnie w latach 1870/71 o kuźnię i odlewnię. Huta w swym najlepszym okresie zatrudniała ponad 600 pracowników. Wyroby pochodzące z niej były bardzo cenione i chętnie kupowane. Sam Schoenawa był nie tylko świetnym fachowcem i przemysłowcem, ale człowiekiem postępowym, dobrodusznym i opiekuńczym. Dla swoich pracowników i ich rodzin wybudował na terenie zakładu łaźnie, zapewnił opiekę socjalną, pracownicze urlopy, wypłacał premie. Dzięki jego staraniom w Rudzie Raciborskiej otwarto aptekę, zaś do rodzin zatrudnionych w zakładzie dwa razy w tygodniu przyjeżdżał lekarz. Schoenawa był także mecenasem sztuki i miłośnikiem przyrody. Anton Magnus Schoenawa zmarł 3 marca 1888r. w wieku 78 lat na zapalenie płuc i został pochowany w grobowcu na miejscowym cmentarzu. Na tablicy pod jego nazwiskiem wyryto takie słowa - Wysiłek i praca były twoim życiem. Teraz Bóg dał Ci spokój.

Sprawa częstochowskich medalików z 1906r.

We wrześniu 1906r. w Sądzie Grodzkim w Lublińcu odbyła się głośna sprawa - "medalików z Częstochowy". Otóż latem 1906r. jedna z pielgrzymek (konkretnie z Wieszowy) wracała z Częstochowy przez przejście graniczne w Herbach. Pruski strażnik - zerwał jednemu z pątników medalik przedstawiający Matkę Boską Częstochowską - zakupiony podczas pielgrzymki na Jasnej Górze z napisem "Boże Zbaw Polskę". Był to prawdopodobnie medalik wydany w roku poprzednim w 1905 i nawiązujący do Powstania Styczniowego. Pozostali uczestnicy pielgrzymki swoje medaliki schowali, zaś pomiędzy żandarmem a pątnikiem rozpoczęła się gwałtowna kłótnia, w efekcie której mieszkaniec Wieszowej - powiedział o jedno słowo za dużo - obrażając strażnika. Kilka dni później na łamach prasy śląskiej rozpętała się burza medialna. Prokurator opolski wytoczył pątnikowi proces o podburzanie do gwałtów, przez publiczne noszenie medalika, na którym była też ukazana broń. Sprawa zakończyła się w lublinieckim sądzie, który okazał się być tolerancyjnym i orzekł - iż "medaliki, tak samo jako i książki zakazane wolno mieć po jednym egzemplarzu, jako prywatną własność, do prywatnego użytku. To znaczy: nie wolno medalika zakazanego, jak i książek zakazanych pożyczać nikomu. Jeżeli żandarm zabierze, a nie może udowodnić, żeby wypożyczano lub pokazywano zakazane rzecz musi oddać ten przedmiot." Pątnik odpowiedział tylko za obrazę strażnika granicznego - kara zaś była niewysoka bo wynosiła 20 marek. Warto dodać, że w obronie pątnika stawał adwokat katowicki - Zygmunt Sejda, późniejszy poseł do Sejmu Pruskiego w latach 1907–1918.

Bitwa pod Woźnikami

Dwa obrazy batalistyczne z tego samego miejsca, jednak w dwóch różnych ujęciach. To praca Edwarda Mejsasza, częstochowskiego malarza i pedagoga specjalizującego się w malarstwie batalistycznym. Obrazy przedstawiają starcie, które miało miejsce pod Woźnikami 2 września 1939r. Widoczna na nich kapliczka znajduje się na Floriańskiej Górze. Obraz jest tylko wizją malarską artysty - bowiem sama bitwa jak podaje pan Piotr Kalinowski "odbyła się nie przy kapliczce tylko przy Brzymie (lesie od strony Sośnicy) i polegała na zablokowaniu drogi dla sprzętu pancernego (tam są bagna i nie da się przez pola przejechać ciężkim sprzętem)." Obraz pana Mesjasza znajduje się w Urzędzie Miasta w Woźnikach.


Pierwszy polski drukarz - Tomasz Nowacki

Pierwszą polską drukarnie na Śląsku otworzył urodzony w naszym powiecie - bo w Woźnikach Tomasz Nowacki. Nowacki urodził się w 7 grudnia 1802r. i do 1840r. żył i pracował w Woźnikach. Tam miał swój zakład introligatorski, w którym oprawiał i druki przywożone z Częstochowy i sprzedawał je na odpustach i targach. Mając 38 lat przeprowadził się do Mikołowa, w którym zakupił ziemię, wybudował dom i założył w nim warsztat drukarsko-introligatorski. 6 marca 1845r. uzyskał zgodę na otwarcie drukarni. Po jej uzyskaniu tłoczył i wydawał książki religijne, baśnie, powiastki, a także rozprowadzał je, razem z dziełami przez siebie oprawianymi, na targach i jarmarkach Górnego Śląska. Przez pewien czas to w jego drukarni początkowo był drukowany "Katolik" - Karola Miarki.
Nowacki zmarł 2 lutego 1884r. w Mikołowie.

Lompa o powiecie lublinieckim - 1843r.

W 1843r. w Lublińcu została wydana przez Józefa Lompę książka - "Krótki rys jeografii Śląska". Wydrukował ją przybyły kilkanaście lat wcześniej z Koźla do Lublińca drukarz - Juliusz Plessner(Julius Pletzner). A co w niej Lompa napisał o naszym powiecie? Po kliknięciu na zdjęcie link do zeskanowanej wersji pracy Lompy.

Lubliniecki Informator Łowiecki

W latach 1962-1969 wydawany był "Lubliniecki Informator Łowiecki", w sumie wydano tylko trzy numery (1962, 1965, 1969). Proces redakcyjny koordynował pan Edward Goszyk. Każdy numer wydawany był w nakładzie 400 egzemplarzy. Periodyk finansowany był przez Powiatową Radę Łowiecką w Lublińcu.

Biskup Wilhelm Pluta

Biskup Wilhelm Pluta - jak powiedział abp. Michalik - to jeden z najwybitniejszych polskich biskupów. Warto przypomnieć, że ksiądz Wilhelm Pluta od 1946r do 1951r. sprawował posługę w naszym powiecie. Najpierw jako administrator parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Koszęcinie, oraz spowiednik sióstr Matki Bożej Niepokalanej w Koszęcinie. Następnie od 1948 r. wizytator nauki religii dla szkół podstawowych i przedszkoli dekanatu lublinieckiego. 6 października 1948 r. został mianowany proboszczem parafii pw. św. Mikołaja w Lublińcu oraz dziekanem dekanatu lublinieckiego. Pożegnał Lubliniec we wrześniu 1951r.

Hinrich Wilhelm Kopf

Ten starszy pan na zdjęciu to Hinrich Wilhelm Kopf. Współzałożyciel i pierwszy premier Dolnej Saksonii. A co ma wspólnego z naszym powiatem. Otóż w latach 1943-1945 był zarządcą majątku w Sadowie i głównym powiernikiem "Haupttreuhandstelle Ost", organizacji której zadaniem było rabowanie i spieniężanie własności prywatnej Żydów i Polaków na Górnym Śląsku na rzecz III Rzeszy. Za swoje zasługi otrzymywał otrzymywał od państwa hojne prowizje. Sprzedawał między innymi macewy z cmentarzy w Królewskiej Hucie i Cieszowej, które następnie wykorzystywane były do budowy dróg. O tym wszystkim można przeczytać w książce napisanej przez niemiecką dziennikarkę - Teresę Nentwig. W 1948r. władze PRL wystąpiły o ekstradycję Kopfa, którego uważały za zbrodniarza wojennego. Władze NRF - nie wydały go.

Morderstwo inżyniera Deklera

29 marca 1946r. w lesie pomiędzy Woźnikami a Dyrdami doszło do tajemniczego morderstwa. Ofiarą był naczelnik wydziału wytwórczego w Centralnym Zarządzie Przemysłu Papierniczego - z pochodzenia Żyd - Kazimierz Dekler, który wraz z dyrektorem Fabryki Papieru w Boruszowicach - Antonim Dudkiem - podróżował z Łodzi do Fabryki Papieru w Kaletach. Ciało Kazimierza Deklera znaleziono w lesie 4 dni później. Poza inżynierem Deklerem - nikomu nic się nie stało. Podczas przesłuchania podróżujący samochodem opowiedzieli - jak to banda leśna (w sprawozdaniu milicji - 2 osobników w mundurach Wojska Polskiego) napadła ich - wywlokła z samochodu, a gdy dowiedziała się, że Dekler to Żyd - zastrzeliła go. Rok później okazało się, że prawda była zupełnie inna. Deklera zastrzelił podczas sprzeczki - dyrektor Dudek, zaś powodem była sekretarka Wanda Zielonkówna, o którą panowie się pokłócili.

inż. Kazimierz Dekler

Oddział Młodzieży Powstańczej

W grudniu 1933r. w Lublińcu powstał Oddział Młodzieży Powstańczej - przy Związku Powstańców Śląskich. Organizacja szybko się rozrastała. W marcu 1934r. liczyła w skali powiatu 4 oddziały składające się z 40 osób. A już w grudniu organizacja O.M.P - to 16 oddziałów i 620 członków. Odziały istniały między innymi w: Lublińcu (nr 79), Solarni, Steblowie, Dyrdach, Olszynie, Chwostku, Jędrysku, Boronowie, Koszęcinie, Lasowicach, Strzebieniu, Wierzbiu czy Psarach. Organizacja w dużej mierze wzorowała się na ZHP - tu także byli druhowie. Posiadała swoje umundurowanie. Przy O.M.P działało Przysposobienie Rolnicze.

Los z Loterii Państwowej

Ogłoszenie o Loterii Państwowej z grudnia 1936r. - do nabycia w kolekturze Andrzeja Piotrowskiego (który prowadził sklep kolonialny),
 
 
oraz los tej Loterii i z tego właśnie roku:)
Pierwszy loteryjny monopol państwowy został powołany w 1920 roku. Początkowo przedsiębiorstwo funkcjonowało pod nazwą Polskiej Klasowej Loterii Państwowej. W 1936 roku przekształcono je zaś w Polski Monopol Loteryjny. W drugiej połowie lat 30-tych odbywały się trzy ogólnopolskie loterie rocznie podlegające pod monopol loteryjny. Opłata monopolowa wynosiła 20% ceny kuponu, z czego 18% trafiało do Skarbu Państwa. Dla przykładu w roku budżetowym 1935/36 dochód z opłaty monopolowej do kasy II RP - wyniósł 22 miliony złotych.

Johann Wilhelm von Blandowski

Jest takie powiedzenie, że podróże kształcą:) Myślę, że także te rowerowe:) Podczas wycieczki rowerowej - odwiedziłem Zumpy (za Boronowem) i przystanąłem obok szybiku kopalnianego, w którym prawie do końca XIX wieku wydobywano rudę żelazną i... Gdy poszperałem - to okazało się, że w 1844r. pracował tutaj - Johann Wilhelm Theodor Ludwig von Blandowski. Była to jego pierwsza praca po ukończeniu Śląskiej Szkoły Górniczej w Tarnowskich Górach - a zatrudnił go książę Adolf Hohenlohe - Ingelfingen (pan na Koszęcinie). Nadzorował pracę wydobywczą nad dwoma polami wydobywczymi. Praca ta niezbyt przypadła do gustu Blandowskiemu, bo już po 3 miesiącach chciał ją zmienić. Jednak ze względu na braki kadrowe - pracował prawie cały rok. 25 maja 1844r. otrzymał tytuł Nadsztygara - "Obersteigera". Gdy udało mu się już zwolnić z pracy u księcia - pracował (by poznać charakter tej pracy) w kopalniach w Mysłowicach, Królewskiej Hucie i Zabrzu a także na Dolnym Śląsku w Wałbrzychu. Ale kim był ów Blandowski? Był to śląski geolog, podróżnik, rysownik i fotograf. Dyrektor Muzeum Historii Naturalnej w Melbourne (Australia), współautor fantastycznej "Ilustrowanej Encyklopedii Aborygenów". Wnikliwy obserwator życia - dzięki jego zdjęciom, można dzisiaj poznawać życie XIX wiecznego Górnego Śląska. Pod koniec życia zmagał się z chorobą umysłową.

Odezwa von Woyrscha

11 sierpnia 1914r. w pierwszych tygodniach I wojny światowej - w Lublińcu, miało miejsce objęcie przez Remusa von Woyrscha dowództwa nad Śląskim Korpusem Landwehry (korpus obrony krajowej armii niemieckiej, jednak podlegający dowództwu austro-węgierskiemu). Stało się to kilka dni po tym jak wojska pruskie stacjonujące w Lublińcu - wyruszyły na front francuski. Wojska dowodzone przez von Woyrscha - jak zresztą wskazuje na to odezwa, skierowały się w przeciwną stronę na wschód - przeciwko Rosjanom.


feldmarszałek - Remus von Woyrsch (1917r)

W tym też czasie najprawdopodobniej wydał w Lublińcu, wydrukowaną przez Constantina Colano, odezwę do ludności polskiej zamieszkującej tereny na które wraz ze swoimi oddziałami wkraczał.

Contact High

W 2007r. Lubliniec stał się planem pełnometrażowej komedii produkcji polsko-niemiecko-austriackiej "Contact High". Zdjęcia odbywały się na i wokół lublinieckiego dworca PKP, a także na ulicy Powstańców Śląskich. Na potrzeby filmu - Lubliniec zmienił się na Drogomyśl. A przed dworcem powstała pizzeria i pomnik:) Szkoda tylko, że film nie okazał się sukcesem kasowym, chociaż są tacy którzy uważają, że to arcydzieło absurdu w stylu Monty Pythona tylko w wersji niemieckiej:)

Mistyfikacja - stacja PKP Lubliniec

W 2010r. do kin wszedł film - "Mistyfikacja" z Jerzym Stuhrem. W filmie bohaterowie sporo podróżują pociągami:) I ... na chwilę, malutką, ale jednak - można zauważyć w filmie: stację Lubliniec i przejście podziemne. Szkoda, że film raczej słaby:) A scenka krótka.

Film "Młody las" w ramach akcji "Kino na wsi"

W grudniu 1936r. w ramach akcji "Kino na wsi" Wydział Oświecenia Publicznego Województwa Śląskiego wypożyczył dla powiatu lublinieckiego aparaturę kina dźwiękowego, przy pomocy którego wyświetlono film „Młody las”. Ceny biletów dla widzów nie były drogie, bo wynosiły odpowiednio 10 i 20 groszy. Film wyświetlano dwukrotnie w każdej miejscowości - o 16.30 i 19.00. Projekcje odbyły się w Wierzbiu, Koszęcinie, Strzebiniu, Kaletach, Woźnikach i Steblowie. Film prawdopodobnie był wyświetlany także w Lublińcu, jednak nie zachował z tych lat pełny repertuar.


I jeszcze trochę o samym filmie. "Młody Las" - Józefa Lejtesa, został wyprodukowany w 1934r. Był filmem o charakterze patriotycznym (oczywiście dla Polaków) i zarazem propagandowym, a opowiada o młodzieży polskiej, która musi radzić sobie w opresyjnym systemie zrusyfikowanego gimnazjum (historia rozgrywa się w 1905r).

Dawid Bowie zainspirowany piosenką Zespołu "Śląsk"

W kwietniu 1976r.  Dawid Bowie (brytyjski piosenkarz, kompozytor i multiinstrumentalista) podróżował pociągiem z Moskwy do Berlina. Gdy pociąg zatrzymał się na chwilę w Warszawie, na tamtejszym Dworcu Gdańskim, piosenkarz udał się na niedaleki Plac Wilsona (wówczas Plac Komuny Paryskiej), gdzie nabył kilka płyt. Wśród nich znajdowała się płyta zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Po powrocie do Berlina Zachodniego przystąpił do pracy nad nowym Albumem "Low". Na płycie wydanej w 1977r. znalazł się utwór "Warszawa", który jak się wydaje w swojej środkowej części jest inspirowany muzyką napisaną przez Stanisława Hadynę - "Helokanie", a która znajdowała się na zakupionej w Warszawie płycie.

"Helokanie" - w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk
"Warszawa" - z płyty Dawida Bowie "Low"

Lubliniec pędzlem Grzegorza Chudego

Grzegorz Chudy - urodził się w 1982 roku w Katowicach. Jest człowiekiem "renesansu". Nauczycielem języka polskiego, muzykiem w zespole muzyki celtyckiej Beltaine, konferansjerem, autorem projektu "Bajtle godajom" mającego za cel naukę najmłodszych mieszkańców Śląska - godki.

Wreszcie i przede wszystkim to malarz, akwarelista, który w swoich obrazach (głównie, chociaż nie tylko) portretuje Górny Śląsk. Łączy przy tym to co współczesne, z tym co stare i dodaje do tego jeszcze to co fantastyczne, baśniowe. Jego znakiem rozpoznawczym są: beboki (u pana Grzegorza - sympatyczne) i balonik.

W 2020r. udało się pana Grzegorza namówić, by w swoich malarskich podróżach zahaczył o Lubliniec. Tak powstały dwa obrazy: Heksa, która nocną porą przelatuje nad lublinieckim zamkiem

oraz Beboki, które wybrały się na grzybobranie w lublinieckie lasy, przy okazji zatrzymały się przy kościółku św. Anny.

Grube Ryby w Lublińcu

W październiku 1937r. do Lublińca przyjechali specjalnym teatralnym autobusem - aktorzy Teatru im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. O godzinie 20.00 - prawdopodobnie na scenie "Strzelnicy" - odegrali przedstawienie "Grube Ryby". Komedię - Michała Bałuckiego. Jedną z ról w tym spektaklu - Helenę Burczyńską zagrała stawiająca pierwsze kroki z zawodzie aktorki - Irena Kwiatkowska:)))

Modelarnia w Lublińcu

W Lublińcu w okresie międzywojennym działała Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Prowadziła ona między innymi kursy modelarskie dla dzieci i nauczycieli. W 1937r. otwarto nową - Powiatową Modelarnię w budynku Szkoły Powszechnej nr 2, a także założono koło szybowcowe. Na zdjęciu kurs z 1935r. w tle budynek lublinieckiej modelarni oraz kolejarz Feliks Waleczek - zawiadowca odcinka drogowego w Lublińcu.

Mama "Śląskiego Kopciuszka" pochodziła z naszego powiatu

Okazuje się, że z naszym powiatem związana jest także Joanna Gryzik von Schomberg-Godula (zwana Śląskim Kopciuszkiem), bowiem jej matką była Antonia Gryczik (Gryzik) zd.Han (Hajn), pochodziła z Sadowa! W tej samej wsi urodziła się Emilia Lukas, przyjaciółka Antoni Gryzik, gospodyni Karola Goduli.

Joanna Gryzik von Schomberg-Godula

Rodzina Steinów

Rodzina Augusty i Zygfryda Stein składała się z 13 osób. Na zdjęciu znajduje się ojciec Zygfryd - w czasie wykonania zdjęcia 1895r już nie żył, zmarł 10 lipca 1893 trzy lata po przeprowadzce z Lublińca do Wrocławia (jest to fotomontaż). Po jego lewej stronie siedzi - żona Augusta, która po śmierci męża sama musiała utrzymywać dom. Zmarła 14 września 1936r. Kolejne czworo dzieci - zostało zamordowane przez Hitlerowców w obozach koncentracyjnych byli to: Paul, Frida, Rosa i Edyta. Znajdujący się na zdjęciu - Arno, Else i Erna przeżyli wojnę - jednak tylko dlatego, że wyjechali do Ameryki. Na zdjęciu nie ma: Helmy, Hedwigi i Ernsta - dzieci te zmarły jeszcze podczas gdy rodzina mieszkała w Gliwicach. Nie ma też Richarda - ten zmarł w 1887r. w Lublińcu, gdzie został pochowany.

Makieta Śląskiego Zakładu dla Głuchoniemych w Lublińcu

Jesienią 1937r. chłopcy (harcerze) z Śląskiego Zakładu dla Głuchoniemych w Lublińcu - pod kierunkiem Izydora Płaczka - wykonali piękną makietę Zakładu. Poza wiernym odtworzeniem budynków, postarali się by na modelu pojawiły się drzewa, ogrodzenie czy nawet bramki i tablice do koszykówki.
Po wojnie  - resztki makiety (najprawdopodobniej deskę) odnalazł nieżyjący już pan Erwin Bogacki. Zmodernizował ją i na początku lat 90 tych przekazał Justynie i Józefowi Wrocław. Ci olbrzymim nakładem pracy odtworzyli ją i dodali współczesne elementy. 

Carola Klecha - mama Wojciecha Korfantego

Ta sympatyczna starsza pani na zdjęciu to Carola Klecha, ochrzczona w parafii św. Józefa w Sadowie. Pochodziła z Kaliny i była córką Josephy Cyroń z ojca Simona Cyronia - leśnika i była mamą Wojciecha Korfantego.

Władysław Turzański w Lublińcu

29 listopada 1928r. w Lublińcu w Kasynie Obywatelskim (czyli w hotelu na rynku - wcześniej Hotel PIETSCH, a od 1929r. Hotel Śląski) wystąpił dla mieszkańców miasta - Władysław Turzański. Śpiewak operowy i estradowy (tenor, śpiewak). Swoją przygodę ze śpiewem zaczął już w 1902r. w Teatrze Miejskim we Lwowie. Na przełomie lat 20 i 30 koncerty dawał prawie w całej Polsce. Śpiewał popularne arie operowe z Halki, Aidy czy Fausta, a także pieśni polskie, francuskie i włoskie. Bilety na jego występ prawdopodobnie kosztowały od 1,5zł do 3,3zł. Część dochodu ze sprzedaży biletów śpiewak przekazywał na cele społeczne.

 

Anton Oskar Klaussmann i jego "Pik Ass"

Anton Oskar Klaussmann to XIX wieczny publicysta i dziennikarz. Autor świetnej książki o Górnym Śląsku - "Górny Śląsk przed laty". Okazuje się, że Klaussmann napisał historyczny romans kryminalny:) "Pik Ass", którego akcja rozgrywa się w okolicach Lublińca w 1844r., na granicy prusko-rosyjskiej nad rzeką Liswartą. Mini powieść opowiada o walce z tamtejszymi przemytnikami (wydaje mi się, że wioska w której rozgrywa się większość wydarzeń - Losachew (to Lisów). Niestety nie posiada ona polskiego tłumaczenia, a szkoda.

Link do wersji cyfrowej powieści - kliknij na okładkę