Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Leśny Bajarz

To zaczyna sprawiać wrażenie jakiejś gry terenowej. Hej! Harcerze, kto odnajdzie te dęby po opisie, kto je rozpozna? Opisałam już sporą grupę. Można spacerować i dobrze się drzewom poprzyglądać. A może wybrać swoje ulubione, oznaczyć to największe, to najbardziej rozpostarte ramionami, to najpiękniejsze, najbardziej potrzebujące pomocy, bo chore? Dziś opowieść z bardzo dawnych czasów.

Starzec z powykręcanymi ramionami, jakby przygarbiony, zwięzły w sobie i żylasty, choć widać w nim drzemiącą moc wielkiego drzewa, prastarego dębu. Niesie z lasu na groblę opowieść o Lublinieckim Borze. O jego starych dębach, sosnach, wiązach, klonach, grabach, lipach, olchach. Jeśli posłuchasz, opowie  ci o bogactwie zwierzyny, często specjalnie sprowadzanej w knieje przez właścicieli, czy to o pięknych okazach jeleni, o lisach, wilkach, a jakże, o jenotach, sarnach, dzikach, bobrach, wydrach. Ma w zanadrzu niezliczone opowieści  o różnorodnym ptactwie, pośród którego i zimorodek nad Leśnicą, i bielik co  przyleciał i gniazdo na zawsze zbudował, o ptakach wodnych, o czarnym bocianie, łabędziu niemym, ptakach brodzących, drapieżnikach i malutkich przelotnikach, które chętnie tu postój w drodze robiły. Opowie o sójkach, jak to las sadziły i leśnych kurakach, które prędzej zobaczysz dziś na obrazkach, niż w naturze –  głuszcach i cietrzewiach, od których toków wiosną las rozbrzmiewał miłosnym wołaniem, a które niestety z rąk myśliwych zginęły bezpowrotnie z tej okolicy. Dziś rodzinę kuraków nieśmiało próbują zastępować bażanty. Ten Leśny Bajarz niejedno widział i słyszał. Świadkował pierwszemu osadnictwu, chłopom, zagrodnikom, którzy karczowali puszczę dla osiedlenia, dla gospodarzenia, uczyli się wykorzystywać to, co las oferował, jak wtedy gdy od złodziejstwa zaczynającrodziło się bartnictwo. Bo to było tak - najpierw miód podbierali pracowitym pszczołom z naturalnych dziupli, a później podpatrując, naśladując, z czasem ulepszając naturę, zakładali swoje hodowle w kłodach, barciach na drzewach posadowionych dla bezpieczeństwa i jak się dziś okazuje – jakości miodu. Jak kopali małe stawy, zwane rybnikami i hodowali karasie, liny. Zna opowieści o tym jak wypalali węgiel drzewny, budowali pierwsze dymarki, a potem w kuźnicach i fryszerkach rudę na wyroby żelazne. Cała historia. Od początku do dzisiaj. A dzisiaj  nieszczęsny Leśny Bajarz ze smutkiem, zawieszając głos, pożali się po cichu, że giną stare drzewa, umierają  wielowiekowe dęby, bo tak naprawdę nikt się do opieki nad nimi nie poczuwa i nie kwapi. Jeszcze nie zrozumieliśmy wszyscy, że jeśli drzewa wyginą, to i my, z tym światem, jaki teraz znamy, w jakim teraz żyjemy, też przejdziemy do historii. Tylko jej, nie będzie miał już kto opowiedzieć.

Tekst i zdjęcia:
Elżbieta Sokołowska