Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Brzeg Zacnych Ludzi

Rosną, niemalże, obok siebie – szereg pięciu rosłych drzew. Słowo „niemalże” ma znaczenie, ale wytłumaczę to trochę później. W tej grupie opisałam do tej pory jeden okaz – słynnego Walentego.  Długo przyglądałam się i rozmyślałam nad tym fragmentem Grobli, szukając znaczeń, nazw, wytłumaczenia dla wyborów. Wiedziałam od początku, że jest to swoisty panteon, że jeśli już Walenty, to obok nie może rosnąć drzewo kogoś przypadkowego. A zatem kogo? Od jakiegoś czasu mam ten zamysł poukładany w głowie. Każdy spacer, to natłok myśli, a zejście z Grobli zostawiało mnie przeważnie ze znakiem zapytania - czy na pewno wszystko już wiem, ustaliłam, przemyślałam, zdecydowałam, czy chcę, aby tak naprawdę i ostatecznie było? Chcę. Jestem pewna. I  piszę to z przekonaniem. Już nie schodzę z Grobli z wahaniem. Już wiem i mam to poukładane. Ten szereg nazywa się Brzeg Zacnych Ludzi, bardziej swojsko to brzmi, niż panteon, ale tak, dotyczy postaci niezwykłych, zasłużonych, zwłaszcza dla  miasta,  szczególnie  dla  tej dzielnicy, dla tego miejsca niezwykłej urody, w którym , jak w ogrodzie pamięci, jakże szlachetnie i symbolicznie jest mieć swoje drzewo.  I Oni mają. Są tym szeregiem. Walenty, a zaraz obok niego, jakby pochylony nad leżącym w wodzie Juliuszem, poetą (Ligoniem), pokrewna wrażliwa na innych dusza, pisarz - edukator, nauczyciel, pisarz gminny w Kokotku, Ślązak, poddany króla Prus Karol Reszka, Paweł. Lokalny patriota, który z rozmysłem pisząc, dla wygody nieznającego innego języka, tutaj mieszkającego prostego ludu ,w polskim języku, swe, jakbyśmy współcześnie powiedzieli, poradniki - jest emanacją wszystkich nacji niegdyś żyjących w tym miejscu wspólnie, jak sąsiedzi. Polaków,  Niemców, Żydów i przedstawicieli innych narodowości, czy także czujących się lokalnie i autonomicznie Ślązakami. Wszak ziemie te, nie przywołując tu bardzo odległych wieków i historycznych podziałów, należały kiedyś do Prus, do Niemiec, dziś do Polski. Bogactwo płynie z wielokulturowości i różności. Wszyscy mieszkający tu kiedyś i po dziś dzień, coś tej ziemi dali i coś od niej zyskali. Pamiętanie i akceptowanie tego faktu, mądre korzystanie z tej tradycji dla budowania przyszłości, to papierek lakmusowy dojrzałości społeczeństwa. Reschka (Reszka), nauczyciel, pochylony nad poetą Ligoniem, to symboliczny obrazek. Pozostańmy z nim przed oczyma.  Po drugiej stronie Walentego, dwa kolejne, mocne, sprężyste i wysokie dęby.  Strzeliście celując w niebo, wznoszą  swe ramiona wysoko, wyżej niż rozłożysty, szeroki w rozmachu, Walenty. One, w przeciwieństwie do Niego, zdają się takie smukłe, by nie rzec, wyrzeźbione w korze mocnymi, twardymi splotami mięśni, jak zaprawieni w boju starożytni gladiatorzy. Odporne na  wichry, w tym, wichry historii. Najbliższy Walentemu jest Ojczysty Śląsk, tak po prostu.  To hołd złożony wszystkim walczącym o polski Śląsk, nie tylko w Śląskich Powstaniach, ale i hołd nauczycielom języka, krzewicielom polskości, aktywistom  społecznym, organizatorom stowarzyszeń, przedsiębiorcom, politycznym działaczom, pisarzom, poetom, lekarzom, kapłanom, ludności i wreszcie powstańcom śląskich zrywów, żołnierzom wojennego teatru, konspiratorom, partyzantom, wszystkim tym, którzy swą myślą, czynem, czułą ojczyźnianą emocją oddali, to co najlepsze dla pokoju i  dla nas - tu i teraz, w tym miejscu, w Polsce, z pięknym śląskim bagażem  regionalnej inności, kultury, gwary, tradycji i obyczaju. Za Ojczystym, ten następny waleczny, to wojownik czasów pokoju, bardziej społecznik, po trosze nauczyciel, działacz, budowniczy…. można i trzeba by tak przywoływać piękne przymioty lecz, choć ma już imię nadane i dobrze wiadomo kto On, bo tu stąd, współcześnie z nami, wśród nas żyjący, to nie pora jeszcze, by to imię przywoływać  głośno. Przyjdzie na to czas. Na tym kończąc na ten czas opis tego drzewnego mocarza, „nie do zdarcia”,  ze starego, dobrego owocu wyrosłego, przejdę do tego zadeklarowanego na początku, niewinnie, acz tajemniczo brzmiącego słowa „niemalże”… Rosną, niemalże, obok siebie – szereg pięciu rosłych drzew.” 

To piąte dębisko jest bowiem nieco oddalone od pozostałej czwórki, rosnącej w równych odstępach od siebie. Ten ostatni, lub jak kto woli, pierwszy od drugiej licząc strony,  odstaje o podwójną szerokość odstępu od pozostałych. Czemu? Bo tamci Zacni ze swych czynów, zasług i życiorysów  są bardzo zacni i znani. A temu o to, zadanie zostało dopiero wyznaczone do wykonania, zasługa do zasłużenia się – nazwana, wdzięczność zapewniona i ogromna. Aczkolwiek imię Jego nieznane jeszcze, bo czyn nie został zrealizowany. Czyn czeka na Niego, a imię Jego – Ten, co odzyska Staw Posmyk dla Majątku Miasta. Miejsce dla Niego, sami przyznacie,  godnie wyznaczone i w najlepszym, bo Zacnym towarzystwie. Kto tego dokona? Serce dla tej idei mam radośnie rozświetlone. A Wy, Moi Mili?

Tekst i zdjęcia:
Elżbieta Sokołowska