Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Juliusz

„O śliczna naturo, jak tu w łonie swoim
Serce rozweselasz miłym wzrostem twoim!
Od najmniejszej trawki do dębu wielkiego,
Wszystko tu nabawia widoki miłego.
Wszystko dobroć świadczy, mile rozwesela,
Wszystko za miłego jest tu przyjaciela,
Wszystko rośnie w górę i niby tak kreśli,
By każdy do nieba wznosił swoje myśli.”

Tomik „ Ziarnko dla zasiłku ducha zebrane w gumnie serca ręką od młota z miłości Boga, bliźnich i własnej duszy przez Górnoślązaka J. L. w Królewskiej Hucie 1877 r.” – Juliusz Ligoń

Jest taki dąb na grobli, który choć już nie żyje, powalony śmiertelnym ciosem okrutnika i jego wspólników, na nieszczęście i ku potępieniu, ale i przestrodze, dla następnych pogromców drzew, nie zaginął w odmętach głębokiej wody stawu, nie chce się rozpaść, rozsypać w zbutwiałe resztki drewna, nie chce zejść z oczu i nie chce przestać być odwiecznym wyrzutem sumienia. Myślicie, że nie warto martwemu drzewu poświęcać tyle uwagi. Otóż warto i trzeba.

Nawet jeśli go już nie będzie, przepadnie na zawsze, zniknie  z oczu, kawałek porzuconego drewna, niech wryje się w naszą pamięć, miejmy go pod powiekami, skryjmy w najgłębszym zakamarku serca. Niech nie umrze do cna, niech żyje. Skojarzył mi się ten leżący w wodzie dębowy kolos, z pogardą pozostawiony i dla barbarzyńców, co go uśmiercili, niewart trudu podniesienia i pożytecznego wykorzystania drewna, z losem wybitnego Ślązaka, urodzonego nieopodal w Prądach, kowala, kuźnika, choćby z Królewskiej Huty, ludowego poety, który za swą polskość i propagowanie edukacji, czytelnictwa,  był okrutnie szykanowany przez całe dorosłe  życie. Juliusz Ligoń - wielki piewca natury, mentor ubogich i wieczny propagator symbiozy człowieka z przyrodą. Poeci nie giną, pozostają w sercach, tak jak ten powalony w stawie dąb.


Tekst i zdjęcia:
Elżbieta Sokołowska