Lubliniec - Ocalić od zapomnienia

Gasthaus Wesoła

Obszar przy skrzyżowaniu dzisiejszych ulic Pawła Stalmacha i Droniowickiej nazywano Wesoła, gdyż wchodził kiedyś do posiadłości lublinieckiego zamku, noszącego taką nazwę. Przy skrzyżowaniu stał budynek w którym znajdowała się gospoda-zajazd (Gasthaus). Przed pierwszą wojną światową prowadził ją Johann Kaczmarczyk, który aby przyciągnąć żołnierzy stacjonujących w mieście otworzył obok niewielką strzelnicę. W okresie międzywojennym karczma należała do rodziny Pilawa, odbywały się tam zebrania i zabawy lublinieckiego koła gospodyń wiejskich. Po 1945 roku w budynku siedzibę miał Zespół Pieśni i Tańca „Halka”, obecnie jego część dalej pełni funkcję restauracyjną.
 
Ostatnia już zanotowana anegdota przez Wojciecha Kosmalę dotyczy tej właśnie gospody. Nie wchodziła ona w obręb Lublińca a gminy Droniowiczki. Tuż przed gospodą, przy ulicy Stalmacha, w ostatnim domu położonym w mieście zamieszkiwał malarz, bohater anegdoty:

„Pewnego dnia z rana, a był to piątek, mistrz malarski jak co dzień przed pracą przychodził do karczmy na ulubioną bombkę tyskiego. Karczmarz, stary Pilawa, zwrócił mu uwagę, że to dziś piątek – post. Mistrz skromnie odpowiedział: «Mam dyspensę, jestem przecież w podróży». «Jak to w podroży?», pyta zdziwiony karczmarz. «Przybyłem przecież z Lublińca», pado mistrz malarski, podkręcając swego dość sumiastego wąsa”. Wojciech Kosmala dodaje: „Tak, dawniej stara wiara nie tylko umiała dobrze pić, ale jeszcze lepiej dowcipkować”.